Nowy cykl wpisów – inspirujące kobiety
Kiedy szukałyśmy uczestniczek do projektu #15historii – jedna z nich miała być wybrana ze zgłoszeń. Dostałyśmy wiele cudnych maili z Waszymi historiami, a mogłyśmy wybrać tylko jedną z nich… I od razu czułam, że szkoda, żeby pozostałe zostały tylko w skrzynce mailowej. Chcę Wam tymi wpisami pokazać jak wiele mamy ze sobą wspólnego. I tak właśnie trafiłam na wiadomość o tytule: koza na lawendzie…
To, że czasem patrzymy na kogoś i wydaje nam się, że osiągnął wielki sukces, czy ma szczęśliwe życie – to zawsze tylko jedna strona medalu. Nie mamy pojęcia jaką drogę ta osoba przeszła, żeby znaleźć się w obecnym punkcie.
Niezaprzeczalnie nadchodzą czasy kobiet. W końcu zaczynamy być traktowane poważnie i dostrzegane, a nasza rola w społeczeństwie zaczyna być ważna. Jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia w tym temacie i w dużej mierze zależy od nas jak ta droga będzie wyglądała. Ja ze swojej strony mam kilka marzeń, a jedno z nich jest takie, żebyśmy my kobiety, przestały być złe dla siebie nawzajem… Przestały się oceniać, krytykować, kopać pod sobą dołki… A były dla siebie wsparciem, akceptowały swoje wybory i to, że każdy ma prawo do swojego życia i błędów. Bardzo staram się nie oceniać innych, po tym co widać w internecie, czy tylko na zewnątrz. Każda z nas zmaga się ze swoimi problemami i jestem pewna, że jest ich aż nadto i nie potrzeba nam jeszcze dokładania przez innych hejtu czy bycia niemiłym. Pomyślcie o tym.
Dzisiaj poznacie historię Wiktorii, która rzuciła życie w wielkim mieście i zajęła się uprawą lawendy oraz hodowlą kóz.
Weronika czyli koza na lawendzie
Zobaczcie wiadomość od Weroniki:
Jestem… koziarką z Mazur, a dokładnie spod Grunwaldu. Mam w sumie 4 dzieci: 2 chłopców i 2 dziewczynki. 2ha ziemi, walącą się oborę, pasiekę, o którą dbam ja. Mam małe stado kóz, około 53 i … pole lawendy i tymianku. Oraz ogromną historię, mimo 34 lat. Rozwód, nowe życie, budowanie siebie, triathlony i teraz gospodarka. Jestem z wykształcenia socjologiem, dziennikarzem i … coś na kształt specjalisty od turystyki międzynarodowej, lecz obecnie mój zawód to rolnik. Zaczynam tworzyć kozie sery, jogurty, syrop z lawendy i tymianku. Prowadzę ekologiczne gospodarstwo, z ekologicznymi warzywami i przetworami. W pierwszym życiu miałam męża i dziecko, ale świat miał na mnie inny plan. Samodzielnie zbierałam się po zdradzie i rozwodzie.
Zaczęłam uprawiać sport z kilkoma sukcesami, szczególnie w triathlonie. Kilkukrotnie stanęłam na podium w swojej kategorii wiekowej. Prowadziłam kilka biznesów, też związanych ze sportem. Dzięki mojej sportowej pasji poznałam mojego obecnego męża. Wtedy życie zaczęło układać się na nowo: w kierunku wsi i ziemi, którą lubię uprawiać. Jako żona kierowcy sama walczyłam na polu i rodziłam kolejne dzieci. W zeszłym roku sprowadziliśmy stado kóz, zaczęłam robić sery i urodziłam córkę. Zmagam się z różnymi wnioskami unijnymi, z certyfikacją ekologiczną, z zasiewem i zbiorami. Ręcznie doję kozy i wyrabiam przetwory. Kocham życie na wsi i wolność.
Niesamowite Mazury i sesja
Koza na lawendzie mieszka na Mazurach, gdzie mam szczęście mieć przyjaciółkę, którą odwiedziłam w wakacje. Przy okazji tej wizyty pojechałyśmy wspólnie do Weroniki. O urodzie Mazur nie będę się rozpisywać, kto raz tam był zakocha się bez pamięci, a ten, kto nie miał okazji, powinien natychmiast wziąć do ręki kalendarz i zaplanować taka podróż!
Droga do celu prowadziła, przez niesamowite miejsca: lasy, miododajne łąki… Przyroda jest tam niesamowita i zupełnie inna niż w okolicach Krakowa…
jjj
Na miejscu przywitały nas bociany na dachu i niesamowity dźwięk owadów, które oblegały kwiaty kwitnącej lawendy! Klimat tego miejsca zobaczcie zresztą sami na zdjęciach…
jjj
Dlaczego Weronika?
Dlatego, by pokazać, że swoje życie można zawsze zmienić. Nie ważne ile mamy lat, gdzie mieszkamy, jaki jest nasz wyuczony zawód. Potrzeba do tego oczywiście niesamowitej odwagi i samozaparcia ale zapewniam Was, że stawka jest wysoka. Na końcu czeka na nas życie w zgodzie ze sobą, na swoich warunkach, a co za tym idzie jesteśmy bliżej szczęścia i spełnienia…
jjj
Odwiedźcie Weronikę na jej stronie, zobaczcie jej niesamowity świat, produkty i to, co jeszcze może Wam ofiarować. W moim domu stoi bukiecik lawendy, który dostałam w prezencie – będzie mi przypominał tą niesamowita znajomość! Sery już dawno zniknęły…;)